środa, 7 czerwca 2017

Rozdział 1.

Hmm od czego moje życie zaczęło się zmieniać? 

Przedszkole? Niee, byłam zbyt mała, aby jeszcze cokolwiek zrozumieć.

Szkoła podstawowa? To normalny okres zmian, czas w którym bardzo dużo się dzieje, ale to zupełnie naturalne. Nie mogę więc stwierdzić, że to właśnie podstawówka tak bardzo wpłynęła na to co działo się ze mną później.

Gimanzjum? I to chyba właśnie tutaj zaczyna się cała historia...

1 września - dzień ważny dla każdego ucznia. A zwłaszcza tego, który rozpoczyna naukę w nowej szkole. I to jeszcze w jakiej szkole. Ubrana w mundurek, w którym czułam, że ten dzień jest jeszcze ważniejszy niż faktycznie był podążam do wejścia. Dlaczego, aż tak zestresowana? Może dlatego, że będę na miejscu znała tylko garstkę osób. Pewne jest to, że nigdy w życiu nie czułam, aż takiego ścisku w żołądku. Dam radę, dam radę - cały czas powtarzałam to sobie w duchu, modląc się, żeby nie zrobić z siebie idiotki już pierwszego dnia. Z pozoru pewnym krokiem podążam w stronę kaplicy szkolnej. Już sam fakt tego, że szkoła ma swoją własną kaplicę sugeruje, że wybrałam miejsce z zasadami, inne niż każde publiczne gimnazjum w moim mieście. Może to tak bardzo na mnie działa? Że nie sprostam oczekiwaniom nauczycieli, rodziców, a także samej siebie? Wchodzę do środka i doskonale wiem gdzie usiąść - na pierwszy rzut oka widać podział. Przestraszone "pierwszaki" wyróżniają się wśród tłumu. Zauważam Kaśkę - koleżankę z podstawówki, z którą będę razem w klasie. Od razu mi raźniej i siadam obok niej. Rozglądam się i widzę chłopców w garniturach siedzących po jednej stronie kaplicy. Po drugiej dziewczęta, wszystkie ubrane w te same mundurki galowe. Nauczyciele skupieni w jednym miejscu, każdy odświętnie ubrany. Sporo sióstr zakonnych, ale to przecież nie dziwne w szkole katolickiej. Po lewej stronie ołtarza skromny chórek szkolny, z jedną gitarą i kilkoma dziewczynami, próbującymi zapamiętać teksty pieśni, które mają wypisane na kartce. Za 5 minut rozpocznie się Msza Święta. Zaczynam skupiać się na osobach z mojej klasy - mówiłam już, że należą do niej same dziewczęta? Pierwsza moją uwagę przyciąga nieopisanie wysoka dziewczyna z długimi blond włosami. Czy osoba z takim wzrostem nie powinna zapisać się raczej do klasy koszykarskiej? Jak w wieku 13 lat można osiągnąć taki wzrost? 185cm to minimum jakie obstawiam. A co najzabawniejsze? Obok niej stoi dziewczyna, która może się chyba pochwalić najniższym wzrostem wśród wszystkich obecnych (no może oprócz tej starszej pani w okularach siedzącej z tyłu kaplicy - to zapewne jakaś nauczycielka, sprawia wrażenie bardzo zakręconej i żyjącej w swoim świecie). Moją uwagę przykuwa też piękna dziewczyna o długich i ciemnych lokach - widać, że lubi być w centrum zainteresowania. Już nawiązała znajomości i swobodnie czuje się w nowym towarzystwie. Mimo tego wiele dziewczyn siedzi cichutko, wszystkie przejęte i skupione. No tak co się dziwić, w końcu to kaplica - tylko ja rozglądam się na wszystkie strony. W momencie, w którym sobie to uświadamiam słychać dzwony, wszyscy wstają, rozbrzmiewa dźwięk gitary i wchodzi ksiądz. Msza trwa, wszyscy są skupieni, tylko ja cały czas patrzę na dziewczynę w ciemnych lokach i podziwiam jej pewność siebie. Zaczynam rozmyślać o tym jak marnie będę się przy niej prezentować... I w pewnym momencie zaczyna robić mi się gorąco, przestaję słyszeć co mówi ksiądz, powoli przestaję widzieć, czuję jak tracę kontakt ze światem.

Budzę się w gabinecie pielęgniarki. Nade mną stoi wysoki, przystojny nauczyciel jak mogę się domyślać. Obok niego siostra zakonna w kitlu (czy w tej szkole nawet pielęgniarka musi być zakonnicą?). Z tyłu dostrzegam Kaśkę w towarzystwie niskiego, rudego chłopca. 
- Co się stało? - pytam pielęgniarkę.
- Zemdlałaś moje dziecko. - odpowiada.
Co za wstyd! Miałam się nie rzucać pierwszego dnia w oczy, a ja zemdlałam podczas Mszy, na oczach całej szkoły. Świetnie, teraz już każdy będzie mnie kojarzył - no ta blondynka w loczkach i okularach... Zaczyna się po prostu cuuuudownie!

wtorek, 6 czerwca 2017

Powitanie

Witajcie!

Jedna ważna dla mnie osoba powiedziała mi kiedyś, że powinnam zacząć spisywać swoje życie, bo będzie to naprawdę ciekawa książka. Nigdy głębiej się nad tym nie zastanawiałam, zwłaszcza dlatego, że zawsze bliżej mi było do umysłu ścisłego. Jednak po tym jak rzuciłam moje wymarzone studia i jestem w momencie, gdzie tak naprawdę już sama nie wiem kim jestem, jaka powinnam być, a może kim od zawsze byłam postanowiłam zacząć pisać. O mojej przeszłości i wydarzeniach dla mnie ważnych. Może to cofnięcie w czasie sprawi, że uda mi się poznać siebie na nowo.

Jeśli kogoś z Was zaciekawi moja historia zapraszam do czytania, a przede wszystkim wpierania! Wasze doświadczenie może okazać się dla mnie bezcenne.

Miłego popołudnia!
Loczek